niedziela, 3 maja 2015

Jesus is always with us

Po długim weekendzie mam jeden wniosek: choćbym miała jeszcze ze dwa takie długie weekendy to też bym nie zrobiła wszystkiego, co sobie zaplanowałam. Zawsze tak jest, zawsze coś umyka albo po prostu czeka na swoją kolej. 

We wtorek mam zaplanowaną lekcję obserwowaną przez Dyrektora. I z tego tytułu mam stresa jak stąd do wieczności. Boję się wszystkiego, że nie zmieszczę się w czasie, że czegoś zapomnę, że chłopaki wytną mi jakiś numer (klasa elektryków i elektromechaników) bo z nimi wszystko jest możliwe albo że się tak zestresuję, że w ogóle zapomnę języka w gębie. Masakra. Byle do wtorku.

A to jest moje odkrycie ostatnich dni. Dzięki temu jakoś idzie do przodu:





Kiedy wiem, że On jest blisko, nic nie wydaje się być takie straszne. Nawet uczniowie zawodówki i dyrektor szkoły obecni w jednej sali w czasie tej samej lekcji  :)