Nie wiem od czego zacząć. Trochę się
od ostatniego wpisu zmieniło. Liczba stresów wzrosła wprost proporcjonalnie do
zmniejszonej liczby obowiązków w tym roku. Dziwne, ale realne. Jak przeżyję ten rok? Nie wiem. A
może po prostu przesadzam? Przyzwyczaiłam się do dobrego i teraz z „trochę
gorzej” robię dramat? Bo mało godzin, mniej kasy, ale za to więcej czasu i
możliwości innego działania niż praca.
Pod koniec wakacji, za drugim
podejściem w końcu zdałam na prawko. Byłam z siebie bardzo dumna. Choć nadal boję się
jeździć to egzamin mam za sobą. I to był jedyny, ostatni pozytywny akcent przed
rozpoczęciem roku szkolnego. Choć nie, jest jeszcze jeden. Mission impossible. Rozpoczęłam naukę angielskiego. Zobaczymy jak mi pójdzie.
No i hit ostatnich dni. Na prośbę jednego z Proboszczów mam wygłosić katechezy
przedmałżeńskie dla narzeczonych. Na razie czuję tylko przerażenie jak poradzę
sobie z tremą, bo katechezy mają być w kościele przez mikrofon. Niby nie boję
się mikrofonu, ale dawno już nie miałam okazji z nim współpracować. Muszę znów
wrócić do parafii, żeby się z nim oswoić. No i z wystąpieniami publicznymi. Nie
wiem, jak zareaguję na konieczność przemawiania do ok. 80 osób jednocześnie. Może
być ciekawie.
gratuluję prawa jazdy! :-)
OdpowiedzUsuńmikrofon fajna rzecz ;-)
napiszesz o czym będziesz mówić?
dziękuję za gratulacje:) zasadniczo mam do rozwinięcia kilka tematów: istota i rozwój miłości, miłość małżeńska, różnice w przeżywaniu miłości - mężczyzna i kobieta, trudności w małżeństwie, odpowiedzialne rodzicielstwo, wykroczenia przeciwko życiu i jego obrona. Na większość na razie jeszcze nie mam wizji co i o czym dokładnie zwłaszcza, że w niektórych z tych spraw nie mam własnego doświadczenia. Najgorsze jest to, że ma to być w formie 45 min. wykładu. A ja się zastanawiam ile można gadać na jeden temat???
OdpowiedzUsuń