wtorek, 24 lutego 2015

Gdzie i kiedy do spowiedzi?

Miałam tego bloga prowadzić regularnie, a tu już prawie miesiąc od ostatniego wpisu. Mija drugi tydzień ferii i od samego ich początku obiecuję sobie jakiś wpis uczynić. Ale ciągle czuję niedoczas. Nawet teraz, gdy są ferie czas mija mi tak szybko, że ani się nie obejrzę, a już się dzień kończy i trzeba iść spać. Staram się jakoś odpocząć, żeby od poniedziałku móc w pełni sił wrócić do pracy, ale gdy dzień mimo wszystko zabiegany to jest z tym ciężko.

Tydzień temu rozpoczął się Wielki Post, a u mnie trudno z postanowieniem. Bardzo chciałabym pójść do spowiedzi, ale mój spowiednik najpierw kazał pisać sms kiedy chcę przyjść, a jak już napisałam, to nie odpisuje więc mi trochę smutno. Gdybym tylko jakoś mogła się przełamać i iść do księdza, którego nie znam i który nie zna mnie. Jakoś nie mogę, choć łaska ta sama. Myślałam o tym, żeby pójść do byłego spowiednika, ale on ostatnio został proboszczem w parafii, gdzie kościół jest tak mały, że i spowiednika i penitenta słychać (zaznaczam, że z konfesjonału stojącego pod chórem przy samych drzwiach wejściowych) aż pod ołtarzem. Brrr A ja tylko chciałam zawrócić z drogi, dać się pokochać, otworzyć swoje rany przed najlepszym z Lekarzy.


12 komentarzy:

  1. łetam. Jakbyś naprawdę chciała, to bys poszła i nie patrzyła, który ksiądz. Wiecie, katecheci - rozwydrzeni jesteście. Rozpieszczeni, zepsuci, rozkapryszeni. Który niekatecheta na parafii ma spowiednika? Gdybym ja chciała chodzić do spowiednika i nikogo więcej, chodziłabym do spowiedzi może raz na rok. Dlaczego nie zachowujecie się jak normalni ludzie?

    Poza tym: kult księdza czy sakrament?

    OdpowiedzUsuń
  2. hm, czytając poprzedni komentarz............................................... czuję się URAŻONA!! Owszem, może masz i rację, bo mam dokładnie tak samo, jak zoe, ale widać najwyraźniej nam trzeba czegoś więcej niż tylko "odfajkowania" spowiedzi. Komu więcej dano, więcej się też wymaga - potrzebujemy wskazówek innych niż pan x, czy pani y - my mamy nieść Boga, mamy pokazywać Go swoim życiem - a to już nie tylko sprzedawanie warzyw na stoisku, czy podawanie serka w spożywczaku.. I, absolutnie nie mam nic, ani do pana od warzyw, ani pani zza lady - ale to nieco inna odpowiedzialność... I, nie widzę niczego złego w szukaniu dobrego spowiednika. Kropka.

    OdpowiedzUsuń
  3. jaaasne. Ja potrzebuję wyłącznie odfajkowania spowiedzi, mi nic nie dano i ode mnie się nie wymaga. W końcu nikomu żadnego Boga nie noszę. Ani życiem nic nie pokazuję.

    Wiecie co? naprawdę można się do katechetów kompletnie zrazić. Nie, że widzę coś złego w szukaniu stałego spowiednika. Ale w skarżeniu się i wyrzekaniu, że nie da się pójść do spowiedzi do nikogo innego - już widzę wielkie zło. W pisaniu, że katecheta jest z górnej półki i mu się (w odróżnieniu) należy - widzę kolejne wielkie zło.

    A ja nie chcę, żeby mi się cokolwiek należało. Ja chcę żyć jak normalny, przeciętny człowiek z parafii. Jeśli mam większą odpowiedzialność i więcej obowiązków, to nie chcę z tego powodu domagać się żadnych dodatkowych praw. To właśnie, że nie korzystam z praw, które mi daje Ewangelia - pisał św. Paweł, tak? Nie chciałabym skończyć jako katechetka, nie czuję do tego akurat powołania. Ale tak się składa, że różne uprawnienia w tym moim życiu mogłabym mieć.

    Ale ja mam świadomość, że nie jestem ani gram lepsza od pani z zieleniaka. Która zresztą sto razy wyraźniej niż ja swoim życiem pokazuje Boga. Więc jeśli pani podająca mi rzodkiewkę nie ma stałego spowiednika, dlaczego ja miałabym chcieć go mieć?

    OK, katechetki są LEPSZE. Zrozumiałam, zakodowałam, nie będę więcej protestować. Tego chcecie?

    OdpowiedzUsuń
  4. czepiasz się! rób co chcesz, i jak chcesz - ale czemu razi Cię to, co my robimy? Nie czuję się lepsza od nikogo - ale nie czuję się też gorsza :-) A co do tego wszem i wobec widzianego zła wyczuwam Natanka.. ;-) Daj spokój.. Znasz mnie, i naprawdę nie rozumiem, o co Ci chodzi? Jedni mają tak, jak Ty - inni inaczej, i tyle..

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie z początku ten komentarz też zabolał, ale potem poddałam go refleksji. Zupełnie nie chciałam nim wyrazić, że katechetki są lepsze i mają jakieś specjalne przywileje. Każdy ma swoje powołanie i ma je wykonywać jak najlepiej, z miłością bo z niej będziemy sądzeni. Żadne powołanie nie jest ani lepsze ani gorsze, jest po prostu inne i tyle. I w sumie nawet rozumiem argumentację z ostatniego komentarza.
    Napisałam ten post nie dlatego, że się domagam przywilejów czy uprawiam jakiś kult księdza. Uwierzycie lub nie, ale ja z moim spowiednikiem poza konfesjonałem nawet nie potrafię się dogadać bo nadajemy na zupełnie różnych falach i gdyby nie spowiedź nie miałabym z nim większego kontaktu, ale jest dobrym spowiednikiem i za to go szanuję.
    A napisałam go ponieważ trochę zabolało mnie to, że ktoś się na coś ze mną umawia i nie dotrzymuje słowa i chciałam się wyżalić. Poza tym od tego posta czekałam na księdza w konfesjonale, bo z racji ferii było ich na parafii tylko dwóch (normalnie mamy czterech) i się nie doczekałam nikogo mimo, że z zasady POWINIEN on tam być, co także mnie jakoś zasmuciło. Widocznie księży nie obowiązują przyjęte zasady. Znając jego to lata za jakimiś ewangelizacyjno-duszpasterskimi akcjami nie zważając na to, że ludzie tam w kościele czekają. Nie spodobało mi się to.
    A czekałam właśnie na niego nie z racji jego lepszości, ale swojej nędzy. Bo już tak mam, że bardzo się wstydzę swoich grzechów i mam opór komu innemu je wypowiadać. Wiem, że nie jest to za dobre, ale nie umiem się przełamać. Gdyby nie to, już dawno bym poszła. Gdyby Pan Bóg zechciał mnie jakoś nauczyć pokory w tym względzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz jak masz - to Twój blog i masz prawo pisać to, co chcesz - to po pierwsze, a po drugie - d o s k o n a l e Cię rozumiem, również w kwestii dogadania się z owym ks, tylko w konfesjonale.. Też tak miałam :-)

      Usuń
    2. Cieszę się, że jest ktoś kto mnie rozumie :)

      Usuń
  6. Aha, i jeszcze gwoli ścisłości dodam, że mam stałego spowiednika od znacznie wcześniejszych czasów niż katechezę bo katechizuję dopiero trzeci rok, a spowiednika mam chyba już od liceum. Wiem, że to jest jakieś dobro i staram się go trzymać. Znaczy dobra nie księdza, bo tego zmieniałam już kilka razy :)

    Myślę, że nie ma się o co kłócić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a...kto się kłóci? ;-)

      Usuń
    2. Ok, nazwijmy to kontrolowanym biegiem myśli i spostrzeżeń, bardzo cennych zresztą :)

      Usuń
  7. Napisałam, czemu mnie to razi. Cytuję: Nie, że widzę coś złego w szukaniu stałego spowiednika. Ale w skarżeniu się i wyrzekaniu, że nie da się pójść do spowiedzi do nikogo innego - już widzę wielkie zło. W pisaniu, że katecheta jest z górnej półki i mu się (w odróżnieniu) należy - widzę kolejne wielkie zło.

    Natanka nie słyszałam i nie zamierzam słuchać, nie mam pojęcia, co mówi o spowiedzi i katechetach. Nigdzie nie napomknęłam o jakichś innych domniemanych kontaktach ze spowiednikami niż spowiedziowe. To by był mój problem tak btw - ja bym szukała zrozumeinia, ciepła, przyjaźni, docenienia, nie spowiedzi. Dlatego spowiednika nie chcę. I pewnie nie mogę mieć. I nie o to chodzi.

    Powtarzam: niepokoi mnie jedynie to, co słyszałam u was obu: jak nie ma mojego księdza, to do spowiedzi nie pójdę. I: mi się należy spowiednik, bo jestem katechetką, mam mieć lepszy dostęp do Pana Boga niż reszta świata.

    U mnie często tak jest, że się czeka na księdza w konfesjonale. Bo akurat są ferie albo któryś zachorował, albo jest koncelebra i wszyscy są przy ołtarzu, albo coś. I tak jest już lepiej niż było - i lepiej niż na sąsiedniej parafii, w której praktycznie jest tylko dwóch księży, bo trzeci jest permanentnie chory. Sytuacje, kiedy ksiądz się umawia i zapomina/nie dotrzymuje - to norma raczej. Nieodpowiedziane smsy to w każdym razie codzienność. Przypominanie za każdym razem o (pracowych) obowiązkach to praktyka stała. Niewypełnianie części powyższych obowiązków, bo coś - też. Doceńcie, jeśli macie lepiej, a nie żalcie się, że i tak macie lepiej niż reszta, ta reszta od rzodkiewki na straganie, nie profesjonalistów od Boga.

    Tyle. Już siedzę cicho.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "niż reszta, ta reszta od rzodkiewki na straganie, nie profesjonalistów od Boga" - bardzo śmieszne, wiesz?

      Usuń