Jakaś taka niemoc mnie ogarnia. Do życia w ogóle. Fajnie, że wakacje i wolne, ale mam wrażenie, że życie tak jakby zastygło wraz z chwilą nadejścia upalnych dni. Ja w takich temperaturach nie funkcjonuję. Nie umiem się zająć niczym produktywnym mimo, że jest na to czas. Potem będę sobie robić wyrzuty. Ale to potem.
Zbieram się do spowiedzi i zebrać nie mogę. Czuję totalny opór z każdą chwilą, gdy pomyślę o rachunku sumienia. Niedobrze mi, gdy pomyślę o ponownym otwarciu tych starych, tysiąckroć używanych, utartych wzorów. W necie szukam inspiracji i też nic. Pustynia. A Bóg czeka.
Panie Boże wybacz, nie wiem ile jeszcze będziesz musiał czekać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz