niedziela, 25 stycznia 2015

Pozostawić...

Po wczorajszym intensywnym dniu niedziela minęła spokojnie, bez wrażeń. Przed Mszą Św. zaklepałam sobie miejsce w autokarze do Częstochowy, w sobotę wybieram się tam z ludźmi z parafii. Nie wiem dokładnie, kto jedzie, ale będzie to na pewno zbitek złożony z takich grup jak KSM, ERM i Ministranci. Ja osobiście do żadnej nie należę, ale pomagam księdzu w prowadzeniu ERM więc jakoś się załapałam. Cieszę się bo dawno już u Mateńki nie byłam.

Smutno mi się dziś zrobiło, gdy podczas Mszy Św. zobaczyłam taki obrazek: przede mną w ławce siedziało małżeństwo, kobietę znam bo pracuje w księgarni i raz nawet mnie zaczepiła. Kiedy ksiądz wyszedł do konfesjonału poszła do spowiedzi. I to ok, ale jakie było moje zdziwienie, gdy potem NIE poszła do Komunii! Przecież wyspowiadana, dlaczego nie poszła? Smutne to.

Dziś trudne Słowo. Pan Jezus powołuje uczniów, a oni zostawiają wszystko. Nawet ojca swego. My także mamy dla Niego zostawić wszystko: ludzi, rzeczy, sytuacje, które przeszkadzają nam w spotkaniu Jezusa, nawet jeżeli bardzo kochamy. Usłyszałam w homilii, że zostawić nie znaczy przestać kochać. Pozostawienie ma wymiar zbawczy, jeśli wiąże się z cierpieniem. Nie ma miłości bez cierpienia. Czuję, że to Słowo było dziś szczególnie skierowane do mnie. Żeby podjąć trud pozostawienia mimo, że łączy się to z cierpieniem. Jezus proponuje mi inną drogę. Nie wiem czy wystarczy mi odwagi, ale staram się zawierzać to Jemu i ufam, że mnie nie zawiedzie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz